Domena jako cenne aktywo organizacji | Blog

 

Google nie rozumie, czym się zajmujesz i Twoi klienci też

„Nowoczesne rozwiązania dla przemysłu.”
„Usługi kompleksowe i dopasowane do potrzeb.”
„Produkty najwyższej jakości.”

Brzmi profesjonalnie? Może.
Ale Google nie rozumie tego języka. I Twoi klienci też nie – dopóki nie powiesz im wprost, co robisz i dla kogo.

Ten artykuł to przegląd najczęstszych błędów w komunikacji na stronach firm B2B i przemysłowych – i praktyczny poradnik, jak mówić językiem klientów (i wyszukiwarek), żeby wreszcie być widocznym tam, gdzie trzeba.

Masz stronę. Dobrze zaprojektowaną, responsywną, estetyczną. Może nawet niedawno odświeżoną.
Ale… nie ma z niej ruchu. Ani zapytań. Ani klientów.

To frustrujące – bo przecież wszystko „działa”. Hosting opłacony, certyfikat jest, menu się klika.
A jednak Twoja firma nie pojawia się w Google tam, gdzie powinna. I nawet jeśli ktoś słyszał o Twojej marce, to nie może znaleźć konkretnych informacji.

Co się dzieje?

Wbrew pozorom, problemem nie jest technologia.
Najczęściej winny jest język i struktura komunikatu.

Google nie czyta strony jak człowiek.
Nie zgaduje, co masz na myśli.
Szuka konkretów. Nazw produktów, usług, zastosowań. Szuka tego, co ludzie wpisują w wyszukiwarkę.

A jeśli Twoja strona mówi do klientów językiem wewnętrznych skrótów i „rozwiązań dedykowanych” –
to nikt jej nie zrozumie. Ani Google, ani Twoi klienci.

W tym artykule pokażę Ci, jak sprawdzić, czy Twoja strona naprawdę „mówi językiem rynku” –
i co możesz zrobić, żeby zamiast ogólników i żargonu, była precyzyjna, zrozumiała i widoczna.

W tym artykule pokażę Ci:

  • dlaczego nawet dobrze zaprojektowana strona może nie generować ruchu z Google,
  • jak język wewnętrzny (czyli „nasze branżowe określenia”) może blokować widoczność,
  • jakie konkretne błędy komunikacyjne popełniają firmy technologiczne i przemysłowe,
  • jak sprawdzić, czy klienci rzeczywiście wpisują to, co masz na stronie,
  • co zmienić, żeby strona była zrozumiała zarówno dla Google, jak i Twoich klientów.

Język branżowy vs język klientów

„Dedykowane rozwiązania dla przemysłu”, „nowoczesne systemy automatyzacji”, „kompleksowa obsługa procesów technologicznych” – to tylko kilka przykładów, które pojawiają się na stronach firm B2B, przemysłowych i technologicznych.

Brzmią profesjonalnie. Czasem nawet zbyt profesjonalnie.

Problem w tym, że nie mówią nic konkretnego. Ani klientowi, ani wyszukiwarce.

Co widzi Google?

Dla Google takie frazy to puste hasła. Nie zawierają konkretnych słów kluczowych, które użytkownicy faktycznie wpisują w wyszukiwarkę.

Google nie „interpretuje intencji” tak jak człowiek – Google dopasowuje zapytanie do treści.

Jeśli na stronie jest tylko ogólnik typu „systemy dla przemysłu”, a klient wpisuje w Google „czujniki temperatury do pieców przemysłowych” – Twoja strona się nie wyświetli.

Jak zatem szukają klienci?

Klienci nie używają języka katalogowego ani ofertowego. Szukają przez problemy, potrzeby lub konkretne nazwy.

Zamiast:
„Kompleksowe rozwiązania dla branży HVAC”
Wpisują:
„odpowietrznik do instalacji CO”, „płyn do chłodnicy solarnej”, „wymiana zaworu bypass”

Zamiast:
„Dedykowane systemy bezpieczeństwa”
Wpisują:
„czujnik dymu do hali produkcyjnej”, „alarm do kopalni strefa ATEX”

Przykład z życia (i Google Suggest)

Weźmy dwie wersje tej samej usługi:

Na stronie firmy:

„Wdrażamy kompleksowe systemy komunikacji bezprzewodowej oparte o nowoczesne standardy przemysłowe.”

W Google klient wpisuje:

„radio górnicze ATEX”, „łączność bezprzewodowa kopalnia”, „komunikacja zakład przemysłowy”

Czy Twoja strona korzysta z takich fraz?

Wniosek

Język eksperta ≠ język klienta.
A jeśli Twoja strona jest napisana tylko z perspektywy inżyniera, handlowca czy działu R&D – to Google nie będzie w stanie dopasować jej do realnych zapytań.

Pierwszy krok do poprawy SEO?
Sprawdzić, jak naprawdę klienci mówią o Twoim produkcie. I zacząć mówić ich językiem – nie tylko swoim.

Dlaczego Google Cię nie rozumie – technicznie i semantycznie

Wielu właścicieli firm i marketerów zakłada, że jeśli strona jest online i dobrze wygląda, to powinna być widoczna w Google.

W praktyce jednak Google działa zupełnie inaczej niż użytkownik — i wymaga konkretów, struktury oraz zrozumiałego języka.

Algorytm nie czyta – algorytm dopasowuje

Google nie analizuje strony „jak człowiek”. Nie szuka sensu między wierszami.

Działa na podstawie dopasowania treści do zapytania.

Jeśli nie używasz na stronie słów, które ludzie wpisują – Google nie wie, że Twoja oferta może być odpowiedzią.

Najczęstsze przyczyny braku widoczności w Google:

Brak słów kluczowych

Twoja usługa to „nowoczesne systemy przemysłowe”, ale w treści nigdzie nie pojawia się fraza „czujniki ciśnienia do maszyn” albo „pulpity sterownicze na zamówienie”.
Efekt: algorytm nie wie, do jakich zapytań przypisać Twoją stronę.

Tytuły i nagłówki bez znaczenia

Nagłówki typu „Oferta”, „Nasze usługi”, „Rozwiązania” – nie zawierają konkretu.
Google przykłada wagę do H1, H2, title tagów – a tam musi być opisane, co oferujesz.

Zbyt ogólna struktura

Jedna strona z całą ofertą i kilkoma ogólnikami to za mało.
Google premiuje precyzyjne podstrony, gdzie każda usługa ma swoją stronę, swój tytuł, swoje słowa kluczowe.

Brak contentu, który odpowiada na pytania

Google uwielbia strony, które „rozwiązują problemy” – blogi, FAQ, poradniki, porównania, treści edukacyjne.
Brak takich sekcji = brak szans na pozyskanie ruchu z długiego ogona (tzw. long tail).

Semantyka i kontekst – Google potrzebuje ram

Algorytm coraz lepiej „rozumie” kontekst, ale nadal bazuje na słowach.

Jeśli opisujesz produkt lub usługę zbyt ogólnie, Google nie może go „przypisać” do żadnej branży, zastosowania ani potrzeby.

Przykład:
„Systemy klasy premium dla wymagających użytkowników”
vs
„Monitoring temperatury i wilgotności w chłodniach farmaceutycznych – zgodny z normą GDP”

Pierwsze zdanie brzmi ładnie.
Drugie – sprzedaje w Google.

Typowe błędy firm B2B i przemysłowych

Strony firm technologicznych, przemysłowych czy inżynieryjnych często mają wspólny mianownik:
dobrze wyglądają, ale nie działają marketingowo. Nie pozyskują ruchu z Google, nie konwertują i nie dają klientowi odpowiedzi na pytanie: „Czy to rozwiązanie dla mnie?”.

Dlaczego?

Bo są pisane dla siebie, a nie dla klienta. I często popełniają te same, powtarzające się błędy:

„Oferta” jako jedna podstrona

To klasyk. Cała oferta firmy zamknięta w jednej zakładce o nazwie „Oferta” lub „Usługi”.
Bez podziału na produkty, branże, zastosowania. Bez słów kluczowych. Bez szczegółów.

→ Efekt: Google nie wie, co tam właściwie jest.
Nie masz osobnych adresów URL do pozycjonowania, nie możesz targetować kampanii.
Klient też się gubi – bo nie wie, co dokładnie robisz.

Opisy jak z katalogu lub ulotki

„Oferujemy nowoczesne, niezawodne i elastyczne rozwiązania spełniające potrzeby najbardziej wymagających klientów.”

Brzmi ładnie. Ale nic nie znaczy.
Brakuje konkretnych fraz, nazw, zastosowań, problemów, które rozwiązujesz.

→ Efekt: treść nie odpowiada na żadne realne zapytanie. Nie trafia do Google. Nie trafia do użytkownika.

Brak nazw produktów lub zastosowań

W wielu firmach przyjmuje się, że klient „już wie, czego szuka”. Więc zamiast napisać wprost:
„Pompy szlamowe do kopalń”
widnieje ogólnik:
„Systemy przepływu cieczy do zastosowań przemysłowych”

→ Efekt: klient nie wie, że to, czego szuka, jest właśnie u Ciebie. A Google… też nie.

Brak bloga, aktualności, case studies

Firmy technologiczne często nie prowadzą bloga, nie dzielą się wdrożeniami, nie pokazują zastosowań.
Tymczasem to właśnie te treści odpowiadają na pytania klientów i dają Google „paliwo” do pozycjonowania.

→ Brak contentu = brak widoczności.
→ Brak case studies = brak dowodów, że robisz to, co deklarujesz.

Brak podziału na konkretne branże i zastosowania

Na stronie nie wiadomo, dla kogo jest oferta. Działa dla przemysłu? Jakiego? Dla deweloperów? Dla sektora publicznego?

→ Brak stron typu „Rozwiązania dla branży spożywczej / automotive / górniczej”
→ Brak targetowanych treści pod konkretne grupy klientów

A to właśnie takie dopasowanie sprawia, że klienci od razu widzą, że są we właściwym miejscu.

Gdzie jest problem?

To nie jest kwestia złego designu. To kwestia braku strategii treści.
Bez odpowiedniej struktury i języka, Twoja strona:

– nie pojawi się w Google,
– nie przekona klienta,
– nie odróżni się od konkurencji.

I co najgorsze – nie odpowie na pytanie: czy to rozwiązanie dla mnie?

Jak mówić językiem klientów – i być widocznym w Google?

Jeśli Twoja strona mówi językiem branżowych haseł, skrótów i wewnętrznych kategorii – to nie znaczy, że mówi językiem klientów.
A już na pewno nie znaczy, że mówi językiem wyszukiwarki.

Dobra wiadomość? Można to zmienić – i to bez rewolucji.

Keyword-driven content – ale bez „upychania fraz”

To nie chodzi o to, żeby co trzecie zdanie zaczynało się od „pompa szlamowa dla górnictwa”.
Chodzi o to, by treść faktycznie odpowiadała na zapytania klientów – językiem, którego oni używają.

Twoim celem nie jest „napisać pod SEO”, tylko napisać zrozumiale dla tych, którzy szukają rozwiązania.

Jak zbierać frazy, których używają klienci?

Zacznij od podstaw:

Jak pisać – przykład

Zamiast:

„Kompleksowa platforma automatyzacji dla średnich przedsiębiorstw przemysłowych”

Napisz:

„System automatyzacji produkcji dla małych i średnich firm – sterowanie linią, monitoring maszyn, integracja z ERP”

Zamiast:

„Dedykowane wdrożenia klasy premium”

Napisz:

„Wdrożenia systemów MES i SCADA dopasowane do branży – od konsultacji po serwis”

Co możesz zrobić już teraz?

Dobre SEO w B2B to nie sztuczki techniczne.
To umiejętność przetłumaczenia Twojej oferty na język realnych potrzeb klientów
i danie Google jasnego sygnału: „To jest odpowiedź na to, czego ktoś właśnie szuka.”

Bo nawet jeśli oferujesz świetny produkt, masz doświadczony zespół i realną wartość –
to bez właściwych słów na stronie… nikt się o tym nie dowie.

Zamiast „nowoczesnych rozwiązań” i „dedykowanych systemów” –
lepiej powiedzieć wprost: dla kogo to jest, co rozwiązuje i jak działa.

To nie tylko zwiększy Twoją widoczność.
To zbuduje zaufanie, skróci ścieżkę zakupu i ułatwi rozmowę handlową.

Chcesz sprawdzić, czy Twoja strona mówi językiem Twoich klientów?

Zamów bezpłatną konsultację SEO i komunikacji – podczas której:

  • sprawdzimy, czy Twoje treści pokrywają się z realnymi zapytaniami w Google,
  • pokażemy Ci najczęstsze błędy w nazewnictwie usług i oferty,
  • zaproponujemy konkretne poprawki, które zwiększą widoczność i zrozumiałość strony.

Kliknij tutaj i zamów bezpłatny audyt

Oceń

zagłosowano 18 razy

Autor

Author's Photo
Michał Pyjas
Ekspert ds. Marketingu Internetowego i Webdeveloper, z wykształcenia medioznawca, młody naukowiec. Naukowo związany z badaniem zagadnień związanych z wykorzystaniem potencjału nowoczesnych narzędzi ICT w komunikacji przedsiębiorstw: automatyzacja marketingu i wykorzystanie sztucznej inteligencji.